Szanowni Państwo!

Wystawa, którą mam przyjemność Państwu zaprezentować odbyła się w Krakowie w dniach 6 - 19 grudnia 2002 roku na zaproszenie ówczesnego Redaktora Naczelnego „Gazety Antykwarycznej” pana Jerzego Huczkowskiego w cenionej galerii „Artemis” pani Janiny Górki – Czarneckiej.

Moje ulubione fotografie to wybór prac, które są mi najbliższe. Dlatego na krakowskiej ekspozycji prezentuję różne gatunki sztuki fotograficznej i różnych autorów - tych bardzo charakterystycznych dla polskiej fotografii i tych, którzy są uznawani za największych w świecie.

Fotografia jest mi bliska od wielu lat. Podobnie jak moi rówieśnicy, w młodości fotografowałem i wywoływałem zdjęcia w amatorskiej ciemni. Później, przez lata, też miałem kontakt z fotografią. Jednak szczególnie ważnym okresem dla zrozumienia tej sztuki były dla mnie lata spędzone w tygodniku studenckim itd. Ta nieistniejąca już gazeta co tydzień publikowała dwukolumnowe fotoreportaże, przekazujące często to, czego nie można było zawrzeć w tekstach. Polem do popisu dla fotografów „itd” był także główny wywiad ilustrowany portretem rozmówcy. W gronie fotografujących dla gazety byli Krzysztof Gierałtowski, Włodek Pniewski, Krzysztof Wojciewski, Krzysztof Wójcik. Kolumny zaś łamali młodzi wówczas graficy: Marek Wajda i Jacek Bieńkowski. Tradycję fotoreportażu zapoczątkowali w „itd” Sławomir Biegański, Jan Michlewski, Andrzej Baturo, Krzysztof Barański, Wiesław Hudon. Wiele osób do dziś pamięta fotoreportaż Anny Musiałówny „Najgorszy środek antykoncepcyjny” czy „Zoo” Krzyśka Wojciewskiego. Myślę więc, że można mówić o szkole fotoreportażu „itd”. Kiedy dziś wspominamy tę gazetę, mamy przed oczami właśnie tamte strony.

Kolekcjonowanie dzieł sztuki to zajęcie frapujące. Cieszy zwłaszcza dotarcie do oryginalnego, rzadkiego dzieła. Wymaga to wiedzy, czasu, znajomości środowiska kolekcjonerów i, w końcu, pieniędzy. Bardzo łatwo jest kupić dzieło sztuki na aukcji, ale szczególną satysfakcję sprawia zdobycie go po miesiącach lub latach poszukiwań, i to za niewielki procent ceny licytowanej w domach aukcyjnych. Dotyczy to również rynku fotograficznego, który w Polsce jeszcze się nie wykształcił. Dlaczego tak się dzieje?

Nie ma u nas zwyczaju kupowania fotografii i ozdabiania nimi mieszkań. Brakuje też profesjonalnej oferty ze strony fotografików. Autorzy robią wspaniałe zdjęcia, ale nie ma instytucji, która by pośredniczyła w ich sprzedaży. W Polsce chętniej kupuje się fotografie powielane w druku, dostępne w domach meblowych, niż dzieła sztuki sygnowane przez autorów. Zdumiewa jednocześnie fakt, że zdjęcia rozpowszechniane w tysiącach egzemplarzy są niewiele tańsze od oryginałów. Namawiam więc, by nie wieszać w domach powszechnie dostępnej „Nocnej panoramy Nowego Jorku”. Zachęcam do podjęcia trudu zdobycia oryginalnych fotografii polskich artystów. Warto. Różnica w cenie jest niewielka.

Wystawa ta powstała z nadzieją, że za jej sprawą ożywi się środowisko kolekcjonerów. Może będzie też zachętą do gromadzenia fotografii dla tych, którzy dotychczas nie pasjonowali się tą sztuką.

Wojciech Jędrzejewski